środa, 23 stycznia 2013

Stage



Od kliku dni odnoszę nieodparte wrażenie, że stoję w niewłaściwym miejscu, nie na tej półkuli co trzeba, w czasie, w którym nie powinnam być, z ludźmi, których, powinnam omijać długim łukiem.. Ktoś rozmazał mój punkt orientacyjny tak dokładnie wyznaczony i zaznaczony, białą kredą na czarnych deskach sceny. To był krzyżyk, na nim stałam. Teraz z krzyżyka został pył, który unosi się z każdym podmuchem powietrza, by za chwilę opaść w artystycznym nieładzie.
To nie moja bajka! Wołać scenarzystę! Wyrzucamy krasnoludów, troli poproszę, królewny, princeski za kotarę! Won! Kot w butach, książę i żebrak, kopciuszek, .. do(nie)widzenia.
Jest pusto. Cisza odbija się echem. Jeszcze tylko szybka zmiana scenografii na.... na co?
Słup światła z reflektora razi w oczy: Czas na improwizację.
- Poproszę okulary. Słoneczne. I białą kredę. Nie, nie kredę. Marker, czarny, koniecznie czarny. Będę pisać na czarnych deskach.

 







.