sobota, 8 września 2012

Miejsce na ziemi



Kontakt ze światem w postaci jednej kreski zasięgu w sieci komórkowej i to jeszcze pod warunkiem, że czołgasz się pod ścianą lub stoisz przy niej w bezruchu, to jedyny luksus.
Wanna metr na czterdzieści centymetrów, dumnie nazywana prysznicem, z zasłoną przyklejającą się każdym zmarszczeniem do mokrego dupska. Jak wziąć prysznic by nie zostać molestowana przez ceratę?
Sufit z drewnianych klepek, gaduła, przekazuje wszystko co mówią, piją i robią lub nie piętro wyżej, do tego bezczelnie liczy kroki lokatorów i z każdym kolejnym dniem robi to głośniej.
Zasłonka wisi jak dama, niby elegancka, panoszy się na wietrze w tej swojej zieleni, a nie widzi, że majtki jej widać. Zwracanie jej uwagi nie ma sensu, twierdzi "materiał za cienki", "szyba zbyt przeźroczysta ".
Do tego wszystkiego mój przyjaciel, constans w uczuciach, cierpliwy, nieugięty czeka na mnie z rozłożonymi ramionami w stronę gór w ciągu dnia, w kierunku gwiazd w czasie bezchmurnej nocy. Po podziwianiu krajobrazów przewijających się na rolce kolejnych minut, godzin i dni uwielbiam wracać do niego na lekcje o gwiazdach.
Nigdzie indziej nie ma takiego nieba.